Jeśli śląski teatroman chce zasmakować tego, co w polskim teatrze współczesnym najlepsze, a nie ma ochoty na dalekie wojaże, przeszukując repertuary często musi wykazać się czujnością godną myśliwego i refleksem rewolwerowca - pisze Iwona Sobczyk w Gazecie Wyborczej - Katowice.
Gościnne spektakle, które budzą zainteresowanie publiczności teatralnej w kraju, oparte na ważnych tekstach, realizowane przez głośnych reżyserów, czasem trafiają na Śląsk. Publiczność jest także spragniona kontaktu z aktorami, którzy często pojawiają się na ekranach telewizji. Ale żeby zobaczyć, jak grają Ewa Kasprzyk, Paweł Małaszyński czy Andrzej Nejman, trzeba jechać na przykład do Rybnika. Na największej scenie dramatycznej w regionie - w Teatrze Śląskim - obce teatry można oglądać głównie przy okazji festiwalu Interpretacje. Problem w tym, że zwykłemu widzowi karnet na Interpretacje niezwykle trudno jest dostać. Z corocznej awantury o bilety i wysmakowanych metod, jakich używają widzowie, by wejść na salę i zobaczyć spektakl Klaty czy Warlikowskiego, można wnioskować, że zapotrzebowanie na takie teatralne hity na Śląsku jest ogromne. Czy w repertuarach naszych scen można dostrzec ślady zrozumienia tych oczekiwań? - Wyróż