Byłam na wystawie pamiątek po Mirze Zimińskiej-Sygietyńskiej. Uwielbiam ją, dlatego czekałam na tę wystawę z zapałem. Niestety, po jej zwiedzeniu poczułam smutek. Bo Mira wróciła, ale jakby na swój pogrzeb - pisze Anna Lewandowska w Gazecie Wyborczej - Płock.
Dla wielu młodych ludzi Mira Zimińska-Sygietyńska [na zdjęciu] to postać równie odległa jak dinozaury czy Kleopatra. Z tą różnicą, że o dinozaurach czy Kleopatrze coś tam słyszeli, a o Mirze często nic. I kurczę... szkoda. Bo dla wielu narzekających na marazm, brak pracy, perspektyw i celu w życiu mogłaby być dobrym przykładem na to, jak można wyrwać się z wewnętrznego prowincjonalizmu i zrobić wielką karierę. Znana najczęściej jako współtwórczyni i dyrektorka zespołu Mazowsze, wydaje się anachroniczna w czasach, kiedy kultywowanie ludowości - całkiem niesłusznie - określane bywa jako "buractwo" i "wiocha". Urodziła się 110 lat temu w Płocku jako Maria Burzyńska. Mówili do niej Mania. Swojemu dzieciństwu w naszym mieście poświęca prawie jedną trzecią swojej autobiografii "Nie żyłam samotnie". Książka powinna być lekturą obowiązkową dla wszystkich płocczan. Na jej kartach ożywają dawne ulice, mieszczanie, ich domy. Nie