Witold Gombrowicz, ze swoją filozofią "gęby" i "pupy" ustanawia paradoks nie do rozwiązania: koniecznością człowieka jest inny człowiek, można istnieć tylko "ku drugiemu", ale to istnienie - z natury nie nacechowane negatywnie, może się przeradzać w zbrodnię - jak w "Ślubie" czy "Iwonie, księżniczce Burgunda" - pisze Elżbieta Morawiec w Arcanach.
Z fotografii patrzą oczy niebieskie, z wyrazem nie do opisania - kryje się za tym spojrzeniem, zapatrzonym w coś, czego pojąć nie sposób - pierwotna dzikość i szaleństwo. Nad czołem "osełedec" z siwych włosów. Tak mógłby wyglądać diabeł, tak wygląda Joseph Fritzl. Potwór z Amstetten. Z pozoru spokojny dżentelmen, chodzący do kościoła. Wiek XX obznajomił nas z mechanizmem totalitaryzmów, zaniedbując całkowicie osobnicze źródła ich powstawania. Społeczności dzisiejsze - liberalne do bólu, uładzone, dostatnie w Amstetten - ujawniły swoje straszne drugie oblicze. Czy takich zjawisk nie było wcześniej? - pisarstwo markiza de Sade, Dostojewskiego, Kafki, z twórców XX-wiecznych kino Pier Paolo Pasoliniego, i Liliany Cavani (reżyserki pamiętnego "Nocnego portiera") temu zaprzecza. To właśnie Pasolini w "Salo czyli 120 dni Sodomy" ukazał, jak wynaturzona perwersja erotyczna przeradza się w mechanizm systemu totalitarnego, staje się okrutnym narzę