Jednego z moich przyjaciół wybuch drugiej wojny światowej zastał w Zurychu, gdzie studiował razem z narzeczoną, Szwajcarką. Przyjaciel mój mieszkał w domu narzeczonej, jego stosunki z przybraną rodziną były jak najbardziej zażyłe i nie miał powodu obawiać się, by katastrofa wojenna zagroziła jego sprawom sercowym, zwłaszcza w kraju neutralnym. Tymczasem w roku 1940, gdy kraj nasz stracił suwerenność, rodzice narzeczonej unieważnili zaręczyny mojego przyjaciela i wypowiedzieli mu dom. Panna dość szybko pogodziła się z myślą, że nie może wiązać się z człowiekiem bez ojczyzny. Lęk przed prawno-materialnymi skutkami tego faktu zagłuszył jej skrupuły moralne, w których istnienie nie należałoby chyba wątpić. Ta smutna przygoda mojego przyjaciela przyszła mi na pamięć podpowiadając natrętnie refleksje i pytania, gdy słuchałem w Teatrze Słowackiego wstrząsającej sztuki Duerranmatta "Wizyta starszej pani". Mianowici
Tytuł oryginalny
O "Wizycie starszej pani" - inaczej
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Polski Nr 89