Przedstawienie z początku wygląda jak bryk z Różewicza, produkcyjniak obliczony na potrzeby szkolnej widowni - o "Kartotece" w reż. Tomasz Piaseckiego w Teatrze Zależnym w Krakowie pisze Hubert Michalak z Nowej Siły Krytycznej.
Krakowska "Kartoteka" nie podąża trop w trop za dramatem Różewicza. I nie mam tu na myśli tylko kolejności wydarzeń - w tej kwestii dramatopisarz pozostawił inscenizatorom swobodę. W spektaklu wyreżyserowanym przez Tomasza Piaseckiego nie ma przechodzącej przez pokój Bohatera ulicy, gwaru, z którego wyłaniają się kolejne postaci, również Chór nie jest stale obecny na scenie. Wszystko, co dzieje się wokół Bohatera, wydaje się być jego snem. Jeszcze zanim publiczność wejdzie na widownię, na łóżku, zajmującym ogromną część niewielkiej sceny, leży mężczyzna. Śpi. Gdy ściemniają się światła, rozbrzmiewa tango "Ta ostatnia niedziela", które budzi go. Bohater - bo o tej postaci mowa - rozpoczyna spektakl przyglądając się swojej dłoni, mówiąc do siebie. Kolejne sekwencje, jak w tekście, stanowią serię reminiscencji z różnych etapów życia Bohatera. Wśród korowodu postaci pojawia się również trzyosobowy Chór, którego członkowie n