Myślę, że trzeba pozwolić Janowi Klacie i Sebastianowi Majewskiemu spokojnie pracować dalej, czekać na ich kolejne eksperymenty i twórcze poszerzanie teatralnego języka, z czego zawsze słynął "Stary" (konserwatystom przypominam, że do bólu tradycyjnych scen mamy w Krakowie aż nadto), ale też uczciwie rozliczać z kolejnych, zwłaszcza nieudanych przedstawień realizowanych na tej scenie - pisze Łukasz Majewski w Dzienniku Polskim.
Temperatura i intensywność debaty wokół Teatru Starego budzi mój podziw, gdyż w świecie filmu i krytyki filmowej, z którą związany jestem o wiele mocniej niż z teatrem, tego rodzaju wielomiesięczne dyskusje byłyby czymś nadzwyczajnym i bardzo pożądanym. Z drugiej strony, mam wiele wątpliwości co do stylu i argumentacji owej polemiki. W pewnym momencie przestałem czytać kolejne teksty pro lub kontra, odniosłem bowiem wrażenie, że jej uczestnicy piszą nie tyle o Klacie, co o sobie. Jakby każdy chciał upiec na żeliwnym krakowskim ruszcie własną rumianą pieczeń. A ponieważ równocześnie mówili wszyscy: krytycy i pochlebcy, konserwatyści i tradycjonaliści, również wnioski okazały się dziwnie roztrzepane i nijakie. Z jednym się zgadzam: nie wolno zamykać artystom ust, a już na pewno nie odgórnym pseudopatriotycznym ukazem, z kolei dorabianie legendy przedstawieniom tak słabym i nijakim jak "Do Domaszku" jest zwykłym nieporozumieniem. Myślę, �