Słychać na mieście, że "Tamara" to dzieło teatru niemal awangardowego, które zadziwia odkrywczą formą i siłą oddziaływania artystycznego. Charakterystyczne, że w większości publikowanych dotąd recenzji, jak również w głosach nielicznych na razie zwykłych widzów, nie pojawia się refleksja o znaczeniu pokazywanych zdarzeń. Nie mówi się ani o faszyzmie ani o erotyzmie, tylko o teatralnym wyglądzie zdarzenia, głównie o tym, kto pojawił się w jakiej kreacji i że kolację przyniesiono z Holidaya. Oczywiście nie jest to żadna awangarda. Autor pomysłu literackiego, a za nim reżyserzy w różnych miejscach, wykorzystują ciągle żywą, choć z rzadka pojawiającą się w centrum zainteresowania mass mediów, tradycję tworzenia teatru symultanicznego. My także mamy taką tradycję. By nie być gołosłownym - przypomnę np. przedstawienia Teatru 77 z początku lat siedemdziesiątych'' (i późniejszych aż po pr
Tytuł oryginalny
O Tamarze - inaczej
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy nr 221