Pisanie tabloidowe miewa się całkiem nieźle nie tylko na portalach plotkarskich. Płynnie przechodzi do tak zwanych "jeszcze choć trochę poważnych mediów" - pisze Paweł Sztarbowski dla e-teatru.
W dziwnych czasach żyjemy. O teatrze mało komu chce się pisać, a jeszcze mniej osób chce to potem publikować, bo podobno nikt tego nie czyta, nikt się nie interesuje. Z czytaniem w ogóle jest problem, bo podobno nikt już nie ma siły ślęczeć nad tekstami dłuższymi niż podpisy pod fotosami. Najlepiej czyta się oczywiście nagłówki typu: "Kochanek kochanki płaci alimenty dziecku aktorki", "W teatrze wre! Na scenie kopulują z psem", albo: "Celebrytka tłumaczy, dlaczego tym razem nic nie pokazała". W takich przypadkach okazuje się, że wszyscy w Polsce są teatromanami, teatr kochają, owszem, czytają o nim, interesują się, na temat niepokazanych części ciała wiele mają do powiedzenia, na temat tych pokazanych oczywiście jeszcze więcej. Ostatnio Pudelek donosił nawet, że jedna z aktorek położyła rolę w teatrze, dorzucając w nagłówku: "To klęska!" Pisanie tabloidowe miewa się całkiem nieźle nie tylko na portalach plotkarskich. Płynnie przechodzi