Na premierę prasową "Zykowowów" Maksyma Gorkiego w reżyserii Jerzego Sopoćki (Teatr Ludowy) nie mogłem się wybrać, wszakże ciekawość zawiodła mnie do Nowej Huty na spektakl codzienny, "roboczy". Może to i lepiej - jeśli zważyć, że na "prasówkach" wszystko bywa odświętne, aktorzy są bardziej zdenerwowani i występują (jeśli role są dublowane) w "wizytowym" składzie. Żeby więc stwierdzić, czym naprawdę karmi się widza, warto czasem zobaczyć przedstawienie później, po oficjalnej premierze. W przypadku "Zykowowych" był inny, dość oczywisty powód zainteresowania: debiut reżysera. W niewesołej sytuacji, w jakiej znalazł się teatr krakowski (i nie tylko krakowski), kiedy deficyt dobrych reżyserów (zwłaszcza młodszego pokolenia) jest oczywisty, wręcz alarmujący - każdy debiut musi stać się przedmiotem wnikliwej uwagi, gdzie jest miejsce na wyrozumiałość, ale nie ma go dla "taryfy ulgowej". "Zykowowie" Gorkiego - autora kilkunastu sztuk teat
Tytuł oryginalny
O "strasznych mieszczanach" - nudnie
Źródło:
Materiał nadesłany
"Echo Krakowa" nr 74