EN

23.01.2012 Wersja do druku

O "Solidarności" bez sporów

- Entuzjazm, który panował w 1980 r., jest trudny do powtórzenia. Warto do niego tęsknić - mówi Jerzy Gudejko, producent spektaklu "Nie ma Solidarności bez Miłości!".

ROZMOWA Z Krzesimirem Dębskim*, Piotrem Pregowskim** i Jerzym Gudejką*** Izabela Szymańska: Co panowie robili w 1980 r.? Krzesimir Dębski: Występowałem wtedy z orkiestrą, która grała na Międzynarodowym Festiwalu Piosenki w Sopocie. Przestały jeździć pociągi i po trzech-czterech dniach już była na nich rdza. Ja chodziłem na piechotę do Stoczni, żeby zobaczyć, co się tam dzieje. Przychodziły tłumy ludzi. Przez megafony podawano, kto co ofiarował strajkującym: pielęgniarki z przedszkola z Gdyni - 347 zł, chłop ze wsi - kartofle. Wałęsa wtedy wyczytywał wszystkich. Osoby pracujące przy festiwalu - muzycy, kamerzyści - zebrary pieniądze. Byłem w trzyosobowej delegacji, która miała je dostarczyć. Umówiliśmy się w nocy. W środku stoczni było prawie 300 osób, wszyscy myśleli, że będzie atak z zewnątrz. Pieniądze mieliśmy naklejone na klatce piersiowej, pod koszulami. Mimo że było lato, założyliśmy na siebie prochowce i przyszliśmy na g

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

O "Solidarności" bez sporów

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza nr 17/21.01 Dodatek

Autor:

Izabela Szymańska

Data:

23.01.2012