"Kraina uśmiechu" w reż. Marcina Sławińskiego w Gliwickim Teatrze Muzyczny. Pisze Regina Gowarzewska-Griessgraber w Dzienniku Zachodnim.
Chociaż "Kraina uśmiechu" Franciszka Lehara uznawana jest za operetkę, to właściwie bliższa jest ona "cięższemu" gatunkowi - operze. Mało w niej śmiechu, za to jest dramat miłości, która musi się zmierzyć z wielowiekową tradycją państwa chińskiego. Hrabianka Liza wyjeżdża za ukochanym księciem Su Czongiem do Chin. Chociaż jest jego żoną w świetle praw europejskich, to w jego ojczyźnie jest nikim. Książę ma poślubić cztery chińskie dziewice. Gliwicki Teatr Muzyczny, przygotowując "Krainę uśmiechu" zaprosił do współpracy Marcina Sławińskiego, reżysera znanego z brawurowych fars. Niestety, wydaje się, że operetka mu "nie leży". Odniosłam wrażenie, że oglądam szereg osobnych, dosyć statycznych, scen. Było w nich sporo dobrych pomysłów, ale jakby niewykończonych. Główne wady spektaklu? Brak tempa i konsekwencji. Tego ostatniego również nie zauważyłatm w scenografii Ryszarda Melliwy. Szczególnie jeżeli chodzi o drugi akt. N