KRYTYCY nie doceniają ostatnio Krystyny Skuszanki. Czytając na przykład w poczytnym dwutygodniku "Teatr" o przedstawieniach wyreżyserowanych przez nią w tzw. okresie krakowskim jej twórczości, można by pomyśleć, że państwo: Frankowska, Osterloff, Bieniewski, Bajdor i Sinko nie traktują Krystyny Skuszanki poważnie. Że w swych ciężkich pochwałach skierowanych pod adresem tej wybitnej artystki teatru, zamiast uwzględnić jej najnowsze osiągnięcia, wciąż powołują się na dawne. Zamiast dostrzec, dokąd prowadzi droga, po której stąpa, nieustannie piszą o tym, skąd droga ta się wywodzi. Wszystko to sprawia takie wrażenie, jakby krytycy uparli się traktować Skuszankę jak małe dziecko, któremu trzeba oszczędzać rzeczy przykrych i niewesołych. A nie jest ona przecież dzieckiem. Nie obraża się z byle powodu. Krystyna Skuszanka jest osobą dorosłą i należy ją traktować serio, a nie tak jak np. pani Sieradzka, która o "Fantazym" Skuszanki napisała
Tytuł oryginalny
O Skuszance, Słowackim, Polsce, etc. ...
Źródło:
Materiał nadesłany
Polityka nr 6