O przestrzeniach fizycznych i psychicznych, w których się rozgrywają dramaty - pisze w cotygodniowym felietonie dla e-teatru Michał Zadara
Tragedia jest najczęściej - prawie zawsze - historią rodzinną. Jednak żeby tragedia zabrzmiała i stała się zrozumiała, musi się odbyć we właściwej dla siebie przestrzeni. Nie chodzi tu wyłącznie o przestrzeń fizyczną, ale też. Chodzi o przestrzeń dramatu - gdzie i w jakich okolicznościach on się odbywa. Zaskakujące jest przy tym to, że historia rodzinna opowiada się najpełniej wtedy, kiedy zewnętrzne wobec niej warunki silnie zaistnieją. Podam kilka przykładów. Wszyscy wiemy, że "Agamemnon" Ajschylosa jest historią o tym, jak powracający do domu mąż zostaje zamordowany przez swoją żonę i jej kochanka, jego kuzyna. W momencie jednak, gdy inscenizacja ogranicza się do tego - wydaje się, że najbardziej podstawowego - aspektu, dramat ten staje się banalny, nieco sztuczny i w ogóle nie współczesny. To się zmienia, jeśli określimy przestrzeń dramatu jako miasto, które się rozpada, w którym wszystkie środki poszły na kosztowną wojnę i