Trzeba tylko szybko zapomnieć o tym, że jedynym sensem starań było otrzymanie tytułu ESK. Ich sensem była realna zmiana, a ta jest możliwa również wtedy, gdy się nie posiada tego tytułu - pisze Paweł Wodziński w felietonie dla e-teatru.
Po przyznaniu Wrocławiowi tytułu ESK, w mediach zaroiło się od pełnych zawodu wypowiedzi osób, wywodzących się z miast, które przegrały walkę o tytuł. Rozumiem rozżalenie, ale jestem zdziwiony wysoką temperaturą publicznych wystąpień w tej sprawie, emocjonalną reakcją, z jaką przegrani podchodzą do ESK. Zamiast się smucić, uważam bowiem, że miasta te powinny się cieszyć z przegranej, znajdują się w najlepszej sytuacji z możliwych. Tytuł Europejskiej Stolicy Kultury jest prestiżowy, ale trzeba pamiętać, że przed Wrocławiem posiadały go 54 miasta i regiony, a w kolejce czeka kolejne 24. Projekt ESK wiele stracił ze swej wyjątkowości. Dziś jest wydarzeniem dość schematycznym i przewidywalnym w swym charakterze. Takie projekty trzeba realizować, bo wszyscy w Europie to robią, ale ich znaczenie jest mniejsze niż przywykliśmy sądzić. W staraniach o ESK nie chodzi także o bezpośrednią europejską dotację. Nagroda im. Meliny Mercou