Spróbujmy wspólnie zbudować trwały ślad po tej niezwykłej postaci w dziedzinie opery i filmu w światowym wymiarze, która powinna na zawsze pozostać firmowym znakiem Sosnowca - o planach stworzenia Instytutu Jana Kiepury pisze Sławomir Pietras w Angorze.
Jednym z ważniejszych tematów, często omawianych w różnych środowiskach podczas moich odwiedzin w Zagłębiu, jest potrzeba stworzenia Instytutu Jana Kiepury. Ocieranie się o jego nazwisko przy przyznawaniu mazowieckich nagród artystycznych lub organizowanie festiwalu krynickiego coraz bardziej dryfującego w niekiepurowską tematykę nie wystarcza, aby ocalić od powolnego zapomnienia tego charyzmatycznego śpiewaka i wybitną postać polskiej kultury. Nie wystarcza również powtarzanie za słynnym tenorem, że był "chłopakiem z Sosnowca" i utrzymywanie w mieście klubu Jana Kiepury, który zajmuje się przede wszystkim rękodzielnictwem, grą w szachy, rytmiką, muzyką rozrywkową, tańcem ludowym, współczesnym i towarzyskim, plastyką, fotografią, grą na bębnach, na skrzypcach, logopedią, puzzlami, a tylko od czasu do czasu swym patronem Janem Kiepurą. To wszystko jest zapewne potrzebne, ale w żaden sposób nie zaspokaja troski o bezcenny znak firmowy, jakim by�