Cherlawość organizacyjna polskiego cechu teatralnego sprzyja niestety reżyserom (i dyrektorom) mało odpowiedzialnym, którzy zawodową etykę mają w nikłym poważaniu. Skłóconemu teatrowi publiczność zapewne pośladków nie pokaże (chociaż kto wie? - to by ci dopiero było!), natomiast jak zawsze zagłosuje nogami - pisze Tadeusz Bradecki w Dialogu.
Termin felietonu nagli i w związku z tym pośladki Joanny S. niejako same cisną się na łamy, ale ja o pośladkach nie chcę, nie, o pośladkach nie zamierzam. Jak dawno już zdążyła zauważyć księżna Himalaj, dupa najbardziej nawet arystokratyczna niewiele różni się od dupy gminnej, nisko urodzonej, i dlatego temat to generalnie, jakby to rzec, mało wyrazisty, pośledni. Z drugiej strony, zdarzenia w Teatrze - jakkolwiek by było - Dramatycznym nie sposób nie skojarzyć z wielokrotnie już cytowanym spostrzeżeniem Kazimierza Dejmka sprzed lat: "Aktor jest od grania, jak dupa od srania". "Ja grałam!" - informuje z naciskiem Joanna S., więc jeśli tylko istotnie tak było, to nad tym dramatycznym wypadkiem należałoby przejść do porządku dziennego. "A też i protestowałam" - dodaje. Kurczę, jak z widowni odróżnić pośladki z poświęceniem w danym momencie "grające", czyli rasowe, artystyczne, zawodowo wypięte poślady, od smętnej dupy prywatnej, nieprzew