Właśnie w Trójmieście działa jeden z nielicznych polskich teatrów repertuarowych, który w wakacje nie zawiesza swojej działalności - o "Podróży Guliwera" w reż. Michała Derlatki i "Wielkiej Improwizacji" w reż. Jakuba Roszkowskiego w Teatrze Wybrzeże pisze Tomasz Kaczorowski z Nowej Siły Krytycznej.
Kiedy w Krakowie poważne teatry repertuarowe kończą sezon wraz z początkiem lipca, stolica Małopolski zamiera na blisko dwa miesiące, stając się wyłącznie pożywką dla turystów. Tak dzieje się też we Wrocławiu i Warszawie (wyjątek stanowi Teatr Dramatyczny, który w bieżącym sezonie w lipcu serwuje jeszcze przegląd swoich spektakli). Z ogromną radością, po dość burzliwych ostatnich miesiącach spędzonych na południu Polski, wracam do rodzinnego Trójmiasta. Nie tylko na odpoczynek nad morze. Właśnie w Trójmieście działa jeden z nielicznych polskich teatrów repertuarowych (o statusie sceny narodowej!), który w wakacje nie zawiesza swojej działalności. Teatr Wybrzeże - bo o nim mowa - nie pokazuje w tym czasie wyłącznie fars i komedii (choć i te się znajdą), żeby przyciągnąć niezdecydowanych błąkających się po sopockich i gdańskich uliczkach turystów. Wybrzeże działa na pełnych obrotach. Na początku lipca swoje premiery miały aż