Co mają ze sobą wspólnego Gioacchino Rossini, Charles Gounod i Richard Wagner? Z pozoru niewiele. Dzieliło ich wszystko: narodowość, środowisko, temperament, a przede wszystkim - poglądy na sztukę. Każdy dążył do innego modelu opery i każdy osiągnął tryumf. To może najbardziej oczywista zbieżność - wszyscy byli mistrzami w swym gatunku. Tworzyli w tym samym czasie, spotykali się, rywalizowali, ale często i podziwiali się wzajemnie. Gounod powiedział o "Wilhelmie Tellu" Rossiniego, że to arcydzieło, Wagner dla odmiany nazwał Rossiniego "niezwykle zręcznym fabrykantem sztucznych kwiatów", który dba tylko o melodię, nie zważając na dramatyzm poszczególnych scen. Każdy oczekiwał od opery czego innego i każdy dokonał w niej przełomu. Rossini to tryumf opery buffo - komizmu libretta połączonego z finezyjną, pełną humoru, lekkości i urody linią melodyczną. To rozkwit włoskiego bel canta: oszałamiających swą trudnością techniczną koloratur
Tytuł oryginalny
O operowych heroinach, tradycji i czasie
Źródło:
Materiał nadesłany
"Teatr" nr 9