Myślimy tak schematycznie, że słysząc słowo "afera", machinalnie odnosimy je do polityki lub do gospodarki. Ale gdyby tak pomyśleć o aferach artystycznych? Wszak to z takich afer mogą się rodzić nowe kierunki, a protesty z tej okazji mogą się przekształcać choćby w manifesty... Z kolei manifest - to już jest jakaś deklaracja, wygłoszona w wielkich emocjach. Czy jest szansa na inspirującą siłę tego typu afer? - pisze Jerzy Stuhr w Polsce Metropolii Warszawskiej.
Kiedy czytałem np. o aferze z panią Szczepkowską, to zupełnie nie wiedziałem, o co chodzi. Czy o jakąś nadmierną eksplozję emocji, czy przekroczenie granic? Znana aktorka, znany reżyser i jakiś protest, który zaskakuje publiczność -i dziwne reakcje innych aktorów. Znam teatr. Wiem, w jakich ogromnych emocjach toczą się przygotowania spektaklu. Wiem, jak na to trzeba uważać, nie rozdmuchiwać, raczej studzić emocje, niż rozpalać. Natomiast w tym, co czytałem, często pojawiało się jedno zdanie, jakby cytujące reżysera: że aktor sam musi przekroczyć granicę upokorzenia. I takie zdanie mnie zadziwia. Bo to, że aktorstwo jest zawodem istniejącym blisko upokorzenia, to odbieram przez całe życie. Tylko że jest to jakby w innym znaczeniu. Upokorzenie znaczy, że ja od kogoś go doznaję. A tu, według tego powiedzenia, mam sam siebie upokorzyć. Całe życie wiedziałem, że to, co robię, jest jakimś aktem szczerości, a nie samoupokorzenia. Szczerości,