"Panny z Wilka" w reż. Krzysztofa Rekowskiego w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Ewa Guderian-Czaplińska w Teatrze.
Pierwsza scena "Panien z Wilka" Krzysztofa Rekowskiego wydaje się niemożliwa, a jednak jest: na proscenium wysypano świeżą korę, pachnie lasem, z głośników dochodzi ptasi świergot. W głębi scena na razie jest ciemna, przysłonięta dwiema półprzezroczystymi, gazowymi zasłonami, więc dodatkowo mamy też jakby lekką mgłę, w której majaczą jakieś kształty. Ta scena jest niemożliwa dlatego, że nikt już dziś w teatrze nie waży się na użycie tego rodzaju dosłowności - te dźwięki, to leśne poszycie, ten "nastrój"... I ten bohater, Wiktor Rubin (Michał Kaleta), który w intymnym, przyciemnionym świetle wchodzi z walizką w ręce, brodzi w "opadłych liściach", a potem zapala papierosa, siada na brzegu sceny i półgłosem wypowiada pierwsze słowa wprost do widzów w pierwszych rzędach. Nie ma co kryć, naprawdę chciałam uciekać. Ale zaraz pomyślałam, że ten anachroniczny "teatralny realizm" jest przecież zbyt jaskrawy, zbyt oczywisty, by nie mia