"Metro" jest dla mnie tym, czym zakupy w "Euroshopie": znakiem zmiany, którą jestem zachwycona i zdumiona. Zobaczyć na warszawskiej scenie ponad trzydzieści ładnych, zgrabnych, radosnych, bardzo młodych ludzi, którzy znakomicie tańczą, dobrze śpiewają, którzy są spontaniczni, a jednocześnie zdyscyplinowani, którzy łączą świeżość debiutantów z perfekcją zawodowców - czyż to nie zaskakujące? "Metro" powstało według amerykańskiego stereotypu: majętny businessman Wiktor Kubiak zachwycił się spektaklami autorstwa Janusza Józefowicza i Janusza Stokłosy i postanowił zainwestować w ich talent. Musical powstawał długo, z kłopotami i w atmosferze sensacji. Scenariusz sióstr Agaty i Maryny Miklaszewskich, mimo że banalny i ułożony bez dramaturgicznego wyczucia, pozwolił jednak na idealne wykorzystanie możliwości zespołu. (Autorstwa Miklaszewskich są też - dobre - teksty piosenek). Fabułka prościutka: grupa młodych ludzi - przybyszów
Tytuł oryginalny
O Metrze
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 7/8