Oglądałem z wielkim zainteresowaniem trudną, intelektualną, pełną przenośni i aluzji sztukę znakomitego pisarza amerykańskiego. Powinna ona zresztą nosić tytuł "O mały włos". Wydaje mi się, że znacznie lepiej oddaje to jej angielską nazwę "The skinn of our teeth". Bo właśnie o mały włos ludzkość unika w niej strasznego losu, unika katastrofy i zagłady. Autor przypomina nam w lekkiej formie dowcipnej opowieści, jakie to groźne niebezpieczeństwa tuż tuż miały pochłonąć ludzkość. Operuje przy tym swobodnie różnymi epokami i postaciami bądź legendarnymi, bądź historycznymi. Są więc w sztuce Wildera greckie Muzy i starotestamentowy Mojżesz (występujący pod imieniem Sędziego), jest Homer i Noe, są mamuty, dinozaurusy i lodowce, wróżka, kongresmeni i uchodźcy. Jest też oczywiście uosobienie kobiecości - Sabina, uwodząca w różnych epokach i w różnych kostiumach (począwszy od współczesnego, kończąc na kąpielowym) żądnych uży
Tytuł oryginalny
O mały włos
Źródło:
Materiał nadesłany