AUGUST Strindberg jest dla nas od początków XX wieku, kiedy to twórczość jego (głównie dzięki Przybyszewskiemu) wypłynęła na nasze sceny, przede wszystkim autorem "Panny Julii" i sadystycznego "Ojca". Tak przekazała nam tradycja tego szwedzkiego autora. Ale był to jego obraz niepełny, bo jak trafnie powiedział o nim Tomasz Mann: "Zarówno naturalista, jak neoromantyk antycypują ekspresjonizm... i jest zarazem pierwszym nadrealistą" (artykuł Manna w "Listach z Teatru Polskiego"). Sztuka, którą po raz pierwszy podjęła polska scena, "Eryk XIV" w dużym stopniu dowodzi słuszności tej opinii. Jest to dramat historyczny, osnuty na dziejach króla szwedzkiego Eryka XIV, rówieśnika naszego Zygmunta Augusta. W pewnym sensie jeszcze jedna historia tyrana, sprawującego władzę nad krajem, ale tyrana, który swym szaleństwem budzi chwilami sympatię widzów. Tyrana obdarzonego tym szatańskim chichotem (tak bardzo lubianym przez naszego Przybyszew
Tytuł oryginalny
O królu szaleńcu
Źródło:
Materiał nadesłany
Express Wieczorny Nr 127