- Człowiek rośnie z każdą wielką rolą. A ja, kiedy zagrałem rotmistrza [Pileckiego], to przypomniałem sobie - dlaczego kiedyś zachłysnąłem się tym zawodem - mówi amerykański aktor MAREK PROBOSZ.
Po pokazie "Czasu dojrzewania" przyszła do mnie grupka ćpunów. Przynieśli kamień, na którym jedne imiona były wyryte, a inne tylko wpisane. Powiedzieli mi, że te wyryte imiona należą do tych, którzy już nie żyją. A te wpisane - są ich. I oni mi tutaj uroczyście ślubują, że już nigdy niczego nie wezmą. To była jedna z najpiękniejszych nagród jaka mnie spotkała. **** Rozmowa z Markiem Proboszem - polskim aktorem mieszkającym w Hollywood Dwadzieścia lat temu zostawił pan w Polsce świetnie zapowiadającą się karierę i pojechał sobie do... Hollywood. To miała być droga na szczyt? - Ja jestem góralem. I to twardym. A szczyt dla górala, to rzecz normalna (śmieje się). Mieszkam, co prawda, nad oceanem w Los Angeles. Słyszę od rana jego szum. Ale powiem pani, że i tak najbardziej kocham góry. Kiedy w życiu było mi ciężko, brałem do ręki kamień. I z niego czerpałem energię. Przed laty pojechałem do rezerwatu Indian Hopi w Arizonie. P