- bez sentymentów patriotyczno-tradycyjnościowo-społecznikowskich. Wyłuskać tę wspaniałą partyturę, zawierającą tyle muzyki, z kokonu - "skarbca tradycji narodowych" (któremu w PRL dołożono jeszcze warstwę "tradycji" socrealizmu). Przeżywać muzycznie "Halkę" tak jak się przeżywa "Traviatę" czy "Toscę": słyszeć i widzieć w niej po prostu wielką operę romantyczną z połowy stulecia, bliską z jednej strony wczesnego Verdiego, a z drugiej już (równie młodego) Wagnera... Zmilczeć natomiast o słowiańskości, polskości, ludowości! Czy jest to w ogóle możliwe? Wszak nie sposób odciąć "Halki" od gleby tematu, fabuły, z której wyrosła, czyli od owego obyczaju szlacheckiego dawnej Rzeczypospolitej, który w XIX wieku stawał się już mitem krzepiącym świadomość narodową, z czym z kolei łączyło się współczucie dla doli włościan i romantyczna ciekawość ludowego obyczaju. Nie mówię, żeby o tym wszystkim całkiem zapom
Tytuł oryginalny
O Halce bez sentymentów
Źródło:
Materiał nadesłany
Ruch Muzyczny nr 11