Lubię teatr Edwarda Radlińskiego. Ma swój styl, ton ocieplania. Chwilami umie zainteresować nowymi spostrzeżeniami. Kiedy indziej zjednuje humorem, zresztą dość cierpkim. Lecz przede wszystkim wyczuwam w tych sztukach niespokojne niezadowolenie, autokrytycyzm bohaterów, potrzebę szukania, choćby instynktownego, nowych horyzontów i rozwiązań. Uderzało mnie to przede wszystkim we "Wcześniaku", granym w Teatrze na Woli, gdzie jest poza tym pewien pomysł, żartobliwy i zabawny, komiczne przyspieszenie czasu, gwałtowny pościg sytuacji. Mniejszej doznaję satysfakcji, jeśli chodzi o najnowszą sztukę Redlińskiego "Czworokąt". Autor pisze w programie przedstawienia, zaprezentowanego przez Teatr "Rozmaitości", że nie jest to sztuka w pełnym znaczeniu tego słowa, że chodziło mu o udramatyzowaną, rozpisaną na cztery głosy, publicystykę. Każda z prezentowanych osób ma "swoją rację" - z żadną autor nie solidaryzuje się całkowicie". Redliński prosi nas zat
Tytuł oryginalny
O co się spierać
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy