Kiedy przyjechałem do Wrocławia, zafrapował mnie afisz zapowiadający w Tatrze Współczesnym, "Lizystratę" Arystofanesa. Połączenie owej komedii z obco grzmiącym nazwiskiem reżysera sprawiło, że wolne godziny wieczorne postanowiłem oddać do dyspozycji owego nie znanego mi człowieka, o czym nie wspomniałbym, gdyby przedstawienie nie poruszyło mnie do tego stopnia, że z Raulem Zermeno spędziłem następnie kilka godzin nocnych, a rezultatem stała się rozmowa, którą prezentuję czytelnikom. Raul Zermeno jest Meksykaninem, ukończył właśnie PWSTiF w Łodzi. STANUCH: Dlaczego pana zainteresowała właśnie "Lizystrata"? ZERMENO: Kobiety męczą mnie w niesamowity sposób i jednocześnie fascynują. Ich natura, ich "babskość", ich zachłanność, zazdrość... Wszystko to, co jest wynikiem ich spadku kulturowego. Tymczasem Lizystrata jest kobietą mądrą, co wcale nie umniejsza jej kobiecości. Jest ona bardziej świadoma swych potrzeb seksua
Tytuł oryginalny
O Arystofanesie i teatrze meksykańskim
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Literackie nr 17