Każda kolejna premiera w Operetce Warszawskiej jest oczekiwana z wielkim zainteresowaniem a zarazem niemałym niepokojem; wszyscy przecież pragniemy - i to od dawna - aby ten teatr, dysponujący tak fantastycznymi możliwościami, znalazł wreszcie dyrektora, który mu narzuci jakiś określony styl, w którym zacznie się coś dziać na scenie, w którym wreszcie zapanuje atmosfera życia nie od premiery do premiery, ale pasji codziennego działania. Dlatego również i na "Pericholę" czekaliśmy z tym gorączkowym niepokojem: "Może wreszcie teraz?!" Spodziewaliśmy się, że nowe kierownictwo artystyczne, po okresie prac organizacyjnych, przedstawi nam pozycję na miarę stolicy. Niestety, dostaliśmy przedstawienie równie długie, co nudne, bez żadnej koncepcji reżyserskiej, zrobione ot tak jak leci w tekście i w nutach; do tego wszystkiego - i to już można "powiedzieć na usprawiedliwienie realizatorów - w tekście znalazły się fragmenty mające służyć różnym alu
Tytuł oryginalny
Nudna "Perichola"
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy nr 23