Wesołe miasteczko to magiczne miejsce, o czym wiedzą dzieci i wielcy artyści jak Fellini. Obracająca się w kółko karuzela z konikami, którym ktoś odłamał ogon, strzelnica, na której możno ustrzelić ukochanej sztuczną różę, tektura przedstawiająca rycerzy, którzy miast głowy mają wiejącą pustką dziurę. Wystarczy w nią włożyć nasze głowy i zostaniemy uwiecznieni na kliszy fotograficznej jako dzielni wojownicy.
W przestawieniu "Epoka śmiechu", będącym adaptacją powieści Odona von Horvatha "Miłość bez Boga" nie ma tak naprawdę lunaparku, choć może się wydawać, że jest. Reżyser spektaklu Adam Sroka postarał się o to, by ani na moment nie zagościła na scenie dosłowność. Mamy początek naszego pięknego wieku. Młody żołnierz (Dariusz Toczek) kupuje u ślicznej bileterki-lodziarki-ucieleśnienia dziewczęcej niewinności bilet wstępu i przekracza bramę śmierci-bramę raju-bramę dzieciństwa-bramę do wesołego miasteczka-bramę do zaczarowanego zamku. Młody żołnierz zanim ją przekroczy zakocha się w dziewczynie. Ukochana znajdzie się w więzieniu za spędzenie płodu, który nie był jednak owocem związku z naszym żołnierzem. Złudzenie wojaka co do miłości rozwieje się. Zanim jednak do tego dojdzie przeżyje on jeszcze kilka rozczarowań. Z nich zresztą składa się całe jego życie - zdziecinniały ojciec (Andrzej Kozak), rozwiązła, histeryczna wdow