Otworzyli! Uff! Po latach perturbacji, przepychanek i obiecanek wreszcie jest: prawdziwa widownia, scena i foyer. Mało tego: zdążyli ze wszystkim, tak jak obiecali, do połowy kwietnia. Zamiast smrodzących śmieciarek przemieszczają się teraz po Madalińskiego zaciekawieni ludzie i podziwiają odremontowaną halę byłego garażu miejskiego - pisze Sylwia Chutnik w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.
Walka Nowego Teatru o swoje miejsce na mapie Warszawy przypomina mi walkę o niezależność. Usytuowanie się pomiędzy obowiązującym systemem a swobodą artystyczną. Gdzie jedną ręką trzeba napisać wniosek o dofinansowanie, a drugą - wyreżyserować spektakl. Na pozór dwa oddzielne światy spotykają się w instytucji kultury koczującej od kilku lat na starym śmietniku. I nie jest to w wypadku teatru przenośnia. Wszystko na swoim miejscu Moi sąsiedzi z drugiej strony ulicy utknęli na kilka lat w heterotopii. Dziwnym miejscu - niemiejscu, gdzie z jednej strony zarówno teren, jak i budynek do nich należały, ale z drugiej - ciągle byli na walizkach. Tymczasowe krzesła, regały na chwilę. Próbowali pracować w tych warunkach, ale wszystko to było do tej pory zawieszone między kombinowaniem a pracą. Mimo wszystko dyrektor Krzysztof Warlikowski reżyserował spektakle, o których dyskutowano również poza granicami kraju. Budował zespół, który był w stan