"Być jak Callas" w reż. Tomasza Koniny w Teatrze Muzycznym w Łodzi. Pisze Leszek Karczewski w Gazecie Wyborczej - Łódź.
Oto dowód, że tzw. obiektywne trudności - mizeria finansów, usterki remontowe - mogą być znakomitą inspiracją. "Być jak Callas" to na wskroś nowoczesna post-operetka. Rzeczywistość splatała figla. Przedstawienie miało trwać jednocześnie w sali prób baletu i dawnym bufecie, ale w ostatniej chwili służby bhp zamknęły baletówkę - o czym zresztą aktorzy powiadamiają w po części improwizowanym tekście. Wymogi przeciwpożarowe spowodowały, że spektakl został szybko przereżyserowany, a trzy części zmieniły się w dwie. Za to wzbogacone długim prologiem. Widzowie stoją w odartej do surowej cegły sali widowiskowej teatru, która straciła wygląd, zyskała za to niesamowitą akustykę. Sypią się resztki tynku. W pudłach i wiadrach leżą śruby wyjęte ze zdemontowanych rzędów foteli, ich oparcia porzucono jedne na drugim. I na tym placu budowy rozbrzmiewają pieśni Roberta Schumanna oraz Franza Schuberta. W pierwszej części spektaklu obserwuje