"Żar Żre" w reż. Justyny Kowalskiej w Teatrze Umownym w Krakowie. Pisze Maciej Stroiński na blogu teatrjestcute.pl.
Pierwszy shot w sezonie, przyszedłem na głodzie. Dla twórców więcej niż pierwszy - ZAŁOŻYCIELSKI, premiera w ogóle teatru. Są ŚWIEZI jako firma. W internetach to się nazywa "nowocioty" i nie jest inwektywą. Aż dziwne, że tak się jeszcze nie mówi w DYSKURSIE TEATRALNYM. Kiedyś skończą się warianty "młodych zdolnych" i teatr, sztuka homonormatywna, przybije żółwia z netowym "newfagiem". I już nie będzie "mistrzów", tylko starocioty. Spektakl zaczyna się miksem Ani Mru-Mru z Abstrachujami, bo jak inaczej nazwać nieśmieszność Starszych Panów w XXI wieku, ten humor liofilizowany. Lub tak: "O Boże, znowu Drozda, Śmiechu Warte. / Panie Drozda, idź pan w chuj z takim żartem" (Kaliber 44, "Litery"). Dobra wiadomość, że to krótka scena, a zła - że jedyna. I będą ją PRZERABIAĆ do końca wykonu, 90 minut. "Żar żre" jest, inaczej mówiąc, aktorskim demo. Artyści wykonawcy pokazują warsztat i uznali, że wystarczy. Że przyjdziemy właśnie ich