Opera na Zamku jest jedyną sceną muzyczną w Zachodniopomorskiem. Bliskość Berlina, niebagatelne przecież tradycje teatralne i muzyczne, wszystko to - wydawać by się mogło - winno sprzyjać rozwojowi tutejszej sceny operowej. Tymczasem od lat należy ona do najmniejszych i najsłabiej dotowanych w kraju, zaś informacje o tutejszych (jakże rzadkich) premierach docierają do melomanów w kraju w wymiarze nader skromnym - pisze Maciej Deuar w Kurierze Szczecińskim.
- Nie jesteśmy w stanie się rozwijać bez większych środków - podkreśla dyrektor naczelny Opery na Zamku, Marek Sztark [na zdjęciu]. Szczecińska opera robi co może, by zdobyć dodatkowe fundusze: prowadzi impresariat teatralny, realizuje też projekty, na które zdobywa tzw. środki celowe. Jednakże dotacja samorządu wojewódzkiego wciąż nie stwarza warunków do tego, aby teatr mógt rzeczywiście podnieść poziom bieżącej działalności, co dostrzec mogliby widzowie i odczuć (w wyższych pensjach) pracownicy. Choć trzeba przyznać, że nieco zwiększono obsadę baletu i orkiestry. Na szczęście rysuje się dla Opery na Zamku szansa na zwiększenie środków. Teatr podjął starania o uzyskanie statusu instytucji współfinansowanej przez Ministerstwo Kultury. Pomysł, aby wybrane teatry czy muzea były wspólnie prowadzone przez samorząd i ministerstwo, wprowadził w życie jeszcze min. Waldemar Dąbrowski. Na szczęście minister Ujazdowski zdecydował się na j