Za "Fizykami" Durrenmatta szła wielka fama. Podobno - a pogląd ten podziela również Henryk Vogler - jest to dzieło na miarę epoki. Owszem, pod warunkiem, że epoka lubi banał. "Fizycy" płyną z inspiracji dość obiegowej. Atom zagraża światu; w istocie. Uczeni nie są wolni; ich odkrycia sprowadzają nieobliczalne społeczne skutki - mogą się nimi posługiwać moce, obojętne na żywotne interesy ludzkości. Pouczy nas o tym byle komentator polityczny: nie trzeba aż Durrenmatta. Trzymajmy się, ludzie, jeśli nie uzyskamy wpływu na dysponentów siły, może być źle; a wy, uczeni, zastanówcie się nad następstwami swych nauk, bo nie jest obojętne, komu służycie? I Słusznie. Ale za słusznością kryje się tu banalność myśli. A jeśli środki masowej zagłady trafią w ręce wariata? Mały Jaś - a przyznajmy, że mały Jaś siedzi w każdym z nas - wyobraża to sobie tak: jest pokój, w tym pokoju guziczek; do pokoju jakimś trafem wdziera się wariat, nacis
Tytuł oryginalny
Nowe arcydzieło Durrenmatta
Źródło:
Materiał nadesłany
Echo Krakowa nr 221