Niespodziewanie, bez rozgłosu, ukazała się w Warszawie - trzecia inscenizacja fredrowskiej "Zemsty". Piszę "trzecia", myśląc o tej z czerwca 1983, w Polskim, w reżyserii Dejmka oraz o następnej, Jerzego Krasowskiego, w Narodowym. Obecna "Zemsta" w Teatrze Polskim jest przede wszystkim żywym, wesołym, bujnym i dobrze spojonym przedstawieniem. Królują aktorzy, trafnie obsadzeni. Myślę na przykład o Papkinie, granym przez Jana Matyjaszkiewicza. Ta rola znalazła się na "antypodach" tradycji, zapoczątkowanej przez Woszczerowicza. Był on przygaszony, melancholijny, bezradny, Matyjaszkiewicz to Papkin triumfująco wesoły, dowcipny, energiczny. Ślicznie śpiewa piosenkę o kocie, raczej bawi się dialogiem z Klarą, niż ulega jej drwiącym wymaganiom. W scenach z Rejentem jest nerwowy. Ale niecałkiem serio rozumie swe otrucie "w lampce wina". Pięknie i zamaszyście wzywa do przyniesienia końcowego "roztr
Tytuł oryginalny
Nowa Zemsta
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy nr 301