"Zbrodnia i kara" w reż. Jitki Stokalskiej w Warszawskiej Operze Kameralnej. Pisze Monika Pasiecznik w Ruchu Muzycznym.
Kiedy na afiszu pojawia się tytuł nowy, w dodatku podpisany nazwiskiem żyjącego kompozytora, niezmiennie budzi się we mnie nadzieja na przeżycie czegoś wyjątkowego, doświadczenie innego teatru muzycznego. Innego znaczy w tym przypadku nowatorskiego, wskazującego przyszłość gatunkowi operowemu, podejmującego tematy nieobecne dotąd w operze, bliskie człowiekowi współczesnemu. Teatru odwołującego się do obecnej wrażliwości, uwzględniającego przemiany cywilizacyjne i społeczne, stanowiącego inteligentny komentarz do tych przemian. Uwzględniającego wreszcie przemiany estetyczne. Budzi się nadzieja, że muzyka będzie na miarę swoich czasów, że sytuacja teatralna nie osłabi jej znaczenia, doniosłości, nie zgasi jej blasku, nie stępi artystycznego (i krytycznego?) ostrza, wręcz przeciwnie - że to muzyka będzie źródłem teatralności. I że tak powstanie oryginalna forma teatru muzycznego, zrywająca z stereotypami i wyeksploatowanymi szablonami. Ost