Władze lokalne miast i miasteczek ścigają się w kategorii "kto szybciej zwolni dyrektora teatru i ściągnie w zamian ciekawostkę z zagranicy". Warunek - dyrektor ma być możliwie jak najlepszy, a "zagranica" jak najdalsza - pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej - dodatku Wysokie Obcasy.
W zeszłym sezonie na prowadzenie wysunął się Teatr Jeleniogórski. Radni pozbyli się dyrektora Woj tka Klemma, który ściągnął ciekawych reżyserów, zaczął budować zespół, zdobył zainteresowanie mediów i selekcjonerów festiwali i zastąpili go Bogdanem Racą, aktorem, który powrócił do ojczyzny z samejż to Australii. Pod koniec sezonu pozycji lidera zaczęła zagrażać Łódź. Prezydent Jerzy Kropiwnicki stwierdził, że przebije konkurencję, rezygnując z usług dyrektora Teatru Nowego Zbigniewa Brzozy. Jeleniogórscy radni zwlekali z pogrążeniem swojego teatru aż dwa sezony, wynajdywali usprawiedliwienia finansowe, frekwencyjne, artystyczne. Kropiwnickiemu wystarczył jeden sezon - być może najlepszy, jaki przydarzył się targanemu konfliktami Teatrowi Nowemu od kilkunastu lat. Prezydent się nie tłumaczy. Nie chce świetnego dyrektora i już (nagrody na festiwalach nie są żadnym argumentem). Chce za to PiS-owską radną jako kierownika literackiego.