Gardzienice wciąż nie mogą się doczekać zimowej siedziby w Warszawie. Włodzimierz Staniewski nie traci jednak zapału: "Nie poddajemy się. A wie pan, dlaczego? Bo dałem się złapać na lep Pragi. Mnie zagrano praską melodię. Instynkt artysty podpowiada mi, że to świetne miejsce do pracy, mieszkają tu ciekawi ludzie, pochowani po tych suterenach, po tych zaułkach, podwórzyskach, uliczkach, resztówkach... Przy tym Praga to miejsce jeszcze nieprzerobione. Niby w literaturze jakoś funkcjonuje-od Wiecha począwszy, po Marka Nowakowskiego, natomiast w teatrze jest wciąż za mało obecna. Rozmawiałem o tym z mnóstwem ludzi, m.in. z Andrzejem Stasiukiem i on oszalał ze szczęścia. Słuchaj - powiedział - jak idziesz na Pragę, to ja z tobą ręka w rękę" ("Gazeta Wyborcza - Stołeczna" nr 263/2009). Żeby tylko ludzie z Pragi nie "przerobili" Gardzienic... Ewa Skibińska, zapytana podchwytliwie przez dziennikarkę: "Więc po tych wszystkich latach na scenie nie żał
Tytuł oryginalny
Notatka T-RO/01/2010
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 1