Pisząc w 1921 roku parodię "W małym domku" Tadeusza Rittnera, Stanisław Ignacy Witkiewicz po swojemu kpił z realistycznych, romantycznych i modernistycznych konwencji literackich i miłosnych, ze spirytualizmu i egzaltacji poetów, pokazywał jednocześnie, że nadszedł kres tamtego paradygmatu kulturowego. Dekonstruował miniony świat - czynił to jednak z obawą właściwą katastrofistom. Znamy przecież i dziś podobną praktykę pisarską, nie znamy natomiast takich gestów artystów podszytych głębokim poczuciem tragizmu istnienia. Może więc dlatego na powrót zaczynamy tęsknić za postawą awangardowych twórców. Znów wywołuje się tamtych szaleńców w spektaklach - jak Paweł Passini Artauda, omawia w książkach - jak Jarosław Fazan Peipera. Nie trzeba koniecznie stawiać przed oczyma person. Tendencja ta wyraża się i w tym, jak czytamy ich dzieła. W wywiadzie przed premierą Anna Augustynowicz mówiła: "Próbujemy w spektaklu wprowadzić formę teatru dz
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr, nr 9