"Pinokio" w reż.Jarosława Kiliana w Teatrze im.Słowackiego w Krakowie. Pisze Łukasz Maciejewski na stronie AICT.
Ileż było już tych "Pinokiów"... Zaczęło się od lektury bajki Collodiego, którą czytał mi w dzieciństwie ojciec. Opowieść o kawałku drewna z którego powstaje chłopiec działała na wyobraźnię, przenosiła w świat fantazji w którym wszystko było możliwe, ale też uczyła podstawowych zasad etycznych. Że nie opłaca się być złym, nie warto kłamać. Nos i tak się zemści. I wcale nie musi to być nos drewniany. Potem były niezliczone wersje filmowe, telewizyjne, teatralne. Pinokio żyje, jest wciąż popularny i ma się świetnie. Nową adaptację bajki Collodiego w reżyserii Jarosława Kiliana w Teatrze imienia Słowackiego w Krakowie oglądałem kilka miesięcy po premierze. Poranny seans, cały teatr wypełniony małymi wesołymi Pinokiami. Było także kilkoro Gepettów: paru nauczycieli oraz niżej podpisany. Oglądanie udanego spektaklu familijnego w takim towarzystwie to dodatkowa frajda. Dzieciaki bawiły się wybornie, a ich entuzjazm udzielał się