Można się naturalnie długo sprzeczać: był czy też nie był Norwid naszym narodowym wieszczem numer cztery... Nie podlega wszelako dyskusji, iż był twórcą wybitnym, a nawet wielkim. Tyle tylko, że wielkości owej nie należy szukać w niezbyt bogatej (w konfrontacji ze Słowackim choćby) ilościowo, a także mniej ważkiej (jeśli zestawić ją z "Dziakami" czy "Nieboską") dramatopisarskiej twórczości poety. Dowodem wielkości nie są zaś na-pewno okruchy i miniatury sceniczne, zaprezentowane ostatnio na scenie kameralnej Teatru Polskiego. Wiem, trudno jest grać Norwida. Można bowiem w nastrojach i poetyckościach zagubić to co w dziele jego bodaj najcenniejsze - dystans i gorzką, mądrą ironię. Można też - stawiając właśnie na ironię - pogrzebać rzecz wcale nie miałką, poezję. Dzisiejszy widz ma prawo nie interesować się plotką biograficzną, trzeba wyeksponować to co w próbach dramatycznych Norwida żywe, co trafia do wrażliwo�
Tytuł oryginalny
Norwidowe miniatury
Źródło:
Materiał nadesłany
Słowo Polskie nr 238