"Śluby panieńskie" Aleksandra Fredry w reż. Krzysztofa Pluskoty w Teatrze STU w Krakowie. Pisze Paweł Głowacki w w miesięczniku Kraków.
Tapety w wiejskim domostwie Pani Dobrójskiej gdzieś na wschodzie Polski całe są w podobiznach niepokojących flamingów karmazynowych. Tak te ściany zobaczyła Katarzyna Wojtowicz, autorka scenografii do wyreżyserowanych przez Krzysztofa Pluskotę w Teatrze Scena STU "Ślubów panieńskich" Aleksandra Fredry. I jeszcze jeden niepokój, jeden, lecz w istocie w szóstej potędze, przemyciła. Drzwi w tylnej ścianie, po lewej i prawej stronie, drzwi, przez które wciąż ktoś wchodzi lub wychodzi, to w istocie nie są drzwi, lecz, na podobieństwo słynnych matrioszek, jest to troje drzwi różnej wielkości w jednych drzwiach, od małych, po duże. Po lewej i prawej stronie więc troje drzwi w jednych drzwiach, czyli klamek w sumie sześć. Sześć powodów do niepokoju, bo którą klamkę nacisnąć, by znaleźć się w korytarzu, co nie prowadzi do miłosnej katastrofy, lecz do miłosnego spełnienia? Albo do świętego spokoju, a nie do potwornie szarpiących nerwy kłopotów?