"Elektra" w reż. Natalii Korczakowskiej, Teatr Jeleniogórski. Pisze Jarosław Wójtowicz w Didaskaliach-Gazecie Teatralnej.
To przedstawienie przypomina palimpsest. Na scenę wchodzą Normy, trzy ubrane na czarno kobiece postaci. Zamiast wypowiadać tekst pieśni chóru na wejście, parodos, oznajmiają, że wszyscy widzowie są osaczeni, przestrzeń sali - zamknięta, a zdarzenia - filmowane za pomocą kamery. Scena ta, wyjęta gdzieś ze środka spektaklu, wprost opisuje zasadę funkcjonowania teatralnego świata. Wcześniej możemy to jedynie przeczuć. Przestrzeń sceny została podzielona na dwie części dwiema półprzezroczystymi ściankami, rozstawionymi na całą jej szerokość. Na jednej z nich wyświetlany jest obraz filmowany przez kamerzystę (Marcin Jaskowski), który będzie śledził zdarzenia rozgrywające się w różnych częściach sali teatralnej - na scenie, na parterze widowni, na balkonie. Tymczasem "podgląda" widzów przechodzących przez przedsionek sali w stronę miejsc na widowni. Granica między teatrem a rzeczywistością częściowo się zatarła. Zarejestrowany przez ka