"Ça ira" jest dziełem, które trudno byłoby wystawić na scenie tradycyjnego teatru. Ta opera wymaga wielkich przestrzeni, na których można rozegrać porywające obrazy, szlachetne w treści, ale nazbyt monumentalne - pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.
Czytając z kartki i zmagając się z fonetycznymi pułapkami polszczyzny, Roger Waters zadedykował spektakl wszystkim, którzy walczą o wolność i prawa człowieka. Zamysł to szczytny, ale publiczność czekała na coś innego: na możliwość ujrzenia na żywo legendarnego gitarzysty Pink Floyd oraz na wielki show. To drugie reżyser Janusz Józefowicz zapewnił już od początkowej sceny, kiedy solistka Teatru Wielkiego w Poznaniu Barbara Gutaj - unoszona w powietrzu przez gigantyczny dźwig - wyglądała w płomienno czerwonej sukni jak ptak lub anioł zwiastujący zagładę. A potem byli akrobaci i niewolnicy, wystrzały karabinowe i sztuczne ognie, a nawet stary poczciwy fiat 126p, a w nim za kierownicą producent tego widowiska Marek Szpendowski, dla niepoznaki przebrany w biały oficerski mundur. W oryginale opera Watersa ma trzy akty i 14 scen. Rozpoczyna się w wiedeńskich ogrodach - gdzie przyszła francuska monarchini Maria Antonina, bawiąc się, marzy o królewskim