Kazimierz Kutz wyznał niedawno w jednym z wywiadów, iż czytał swego czasu "Noc Walpurgi" Jerofiejewa z absolutnym zachwytem i równym temu zachwytowi gorzkim przeświadczeniem, iż zapewne nigdy nie będzie miał sposobności, by spektakl ten zrealizować. Jak się łatwo domyślić, lektura podczas której duchowe zachwyty i praktyczny sceptycyzm znanego reżysera walczyły z sobą o lepsze, miała miejsce pod rządami komunistów. Czytanie literatury w tamtej epoce to oczywiście osobny temat, sposoby czytania literatury w reżimie komunistycznym to temat, który, jak tyle innych tematów, czeka na swego kronikarza. Nie idzie mi w tej chwili o rozstrzyganie kwestii fundamentalnych, o to, by np. wyszczególniać różnice pomiędzy tym, jak czytano "Panią Bovary" w wolnym Londynie, a jak czytano ją w totalitarnej Warszawie, idzie mi o znacznie drobniejszy, choć za to nie ulegający wątpliwości szczegół: otóż i w mrokach, i w szarej godzinie, i w pełnym blasku dawnego sys
Tytuł oryginalny
Noc Walpurgi, czyli Otchłanie Berbeluchy
Źródło:
Materiał nadesłany
Tygodnik Powszechny nr 46