Otwierają się miejsca, których nie zobaczysz przez pozostałe 364 dni i noce. Ale przy okazji otwiera się coś jeszcze - w naszych głowach. Prawdziwą przyczyną popularności Nocy Muzeów jest jej bezinteresowność. To karnawał wspólnotowości i równości. Nie ma tu lepszych i gorszych, zaproszeń i wyróżnień, biednych i VIP-ów. To małe święto demokracji, ale mam przekonanie, że gdyby nazywało się ono świętem demokracji, nikt by nie przyszedł - pisze Dorota Jarecka w Gazecie Wyborczej.
Jutro Noc Muzeów - najdziwniejsza noc w Polsce. Zazwyczaj nieufni, podejrzliwi i niecierpiący się nawzajem, wypychający się z kolejek (jeśli gdzieś jeszcze pojawią się kolejki), zajeżdżający sobie drogę, roztrącający pieszych na przejściach albo odwrotnie - w rewanżu gwoździem rysujący maski samochodów, raz w roku w połowie maja dostajemy innej twarzy. Fakt, że dzieje się to nocą, budzi zdumienie. Odwrotnie niż w słynnej piosence Przybory i Wasowskiego, gdy przyjdzie zmrok wieczorny, przestajemy być upiorni, tylko wsiadamy do autobusów, samochodów albo idziemy na piechotę ustawić się w kolejce do muzeum. Zresztą nie tylko do muzeum. W Warszawie np. można będzie można zwiedzać fabrykę czekolady, teatry od kulis, wytwórnię filmową, Sejm, Belweder i kancelarię premiera. Niewiele ma to w sumie wspólnego z muzealnictwem, poza tym, że się wchodzi do jakiegoś budynku i coś się zwiedza. Ale to nie jest najważniejsze. Ważne jest to, że Po