Z dawnej przedwojennej inscenizacji "Nocy Listopadowej" w warszawskim teatrze "Rozmaitości" zostały mi w pamięci kreacje aktorskie Junoszy-Stępowskiego w roli księcia Konstantego i Szyllinżanki w roli Joanny oraz ogólny nastrój melancholijnej poetyczności osiągnięty przy pomocy ogranych środków scenicznych: mgieł jesiennych, pożółkłych liści opadających z drzew i dźwięku kajdan Łukasińskiego przykutego do armaty. Nic z tych nastrojowych rzeczy nie odnalazłem w Dejmkowskiej inscenizacji "Nocy", ani mgieł, ani opadających liści, ani dźwięku kajdan. I myślę, że tak jest właśnie dobrze, gdyż tamte rekwizyty poetyczności utraciły dawną siłę oddziaływania. W Teatrze Nowym surowy patos i monumentalność zostały wyrażone przez ogromne, wzniesione w poprzek sceny i ginące w mroku schody, przez biały zarys kolumny doryckiej, przez pomnik Sobieskiego majaczący w głębi w ciemnościach. Na tym tle rozwinięte szeregi Podchorążych szły
Tytuł oryginalny
Noc Listopadowa
Źródło:
Materiał nadesłany
Nasza Scena Biuletyn miesięczny Państwowego Teatru Nowego w Łodzi