EN

26.03.2020 Wersja do druku

Nina, czekoladki i taniec. Opowieść o 97-letniej primabelerinie

Na pozycję primabaleriny w Stanach musiałam poczekać parę lat. Nie zniechęcałam się, bo przeszłam podczas wojny dobrą szkołę cierpliwości i uporu - mówi Nina Novak, bohaterka książki "Taniec na gruzach" Wiktora Krajewskiego, w rozmowie z Angeliką Swobodą w serwisie gazeta.pl.

Kiedy pani poczuła, że taniec jest najważniejszy?  - Od dziecka kocham taniec, i to z wzajemnością.  W szkole baletowej spośród 20 dzieci wybrano mnie do roli Murzynki w "Aidzie". Z Paryża przyjechał wtedy choreograf Jan Ciepliński i zaczął nas przygotowywać do występu. Tylko ja jedna potrafiłam się ruszać i tańczyć tak, jak nas uczył. Ta rola, kiedy byłam cała umalowana na czarno, to był mój pierwszy występ na scenie Teatru Wielkiego. Miałam niespełna 10 lat i zostałam wybrana na solistkę. Poczułam się niezwykle ważna. Zaczęłam dostawać czekoladki.  Czekoladki? Myślałam, że baletnice nie mogą jeść czekoladek.  - Ależ ja jadam, i to codziennie! Właśnie wtedy się nauczyłam. Oczywiście zjadam tylko maleńki kawałek, najchętniej gorzkiej. Bez czekoladki nie wychodziłam na scenę. O czwartej po południu jadłam ostatni posiłek, o 18 wychodziłam z domu do teatru, a o 20 wychodziłam na scenę. W przerwach przegryza�

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Nina, czekoladki i taniec. Opowieść o 97-letniej primabelerinie

Źródło:

Materiał nadesłany

weekend.gazeta.pl

Autor:

Angelika Swoboda

Data:

26.03.2020