EN

1.02.2014 Wersja do druku

Nina Andrycz: Musiałam i chciałam grać

- Kiedy urodziłam Marię Stuart, byłam tak zmęczona, że chyba poród fizyczny tyle by mnie nie kosztował. Role to są moje córki - piękne, szalone, mądre, głupie, różne - mówiła NINA ANDRYCZ w 2001 roku, w wywiadzie udzielonym Gazecie Wyborczej - Wysokim Obcasom.

Katarzyna Bielas: W Pani autobiograficznej powieści "My rozdwojeni" główna bohaterka, bardzo młoda dziewczyna, przedstawia koleżance "kartę swobód" kobiety: ślub tylko cywilny, małżeństwo bezdzietne, osobne mieszkania, niewtrącanie się męża do spraw zawodowych... Skąd wyniosła Pani takie poglądy? Nina Andrycz: Na pewno nie z domu, bo mama była typową kobietą XIX-wieczną, uważała małżeństwo za rzecz niezbędną i świętą. Ja od dziecka kształciłam się w szkołach koedukacyjnych i bardzo szybko zorientowałam się, że ze wszystkich przedmiotów oprócz matematyki jestem lepsza od moich kolegów. Te wyniki pozbawiły mnie poczucia nierówności. Kiedy więc mama mówiła o przeznaczeniu kobiety i o tym, że przede wszystkim powinnam dobrze wyjść za mąż, myślałam w duchu: "Co ona bredzi, ta poczciwa mama?". Mama przez dłuższy czas była zależna od swoich mężów, dopiero po latach, może pod moim wpływem, zrozumiała, jak ważna jest niezależno�

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Zmarła wielka Nina Andrycz. Przypominamy archiwalny wywiad z 2001 roku

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza online

Autor:

Katarzyna Bielas

Data:

01.02.2014