Miało być tylko jedno przedstawienie. Tymczasem w ciągu 5 lat powstało
kilka spektakli. A każda premiera kończy się owacjami na stojąco. Nic dziwnego, bo za wszystkim stoi krakowski aktor Marcin Kobierski - pisze Jan Głąbiński w Tygodniku Podhalańskim.
Aktorską grupę tworzą ludzie różnych profesji. "A tu w piątek koniec" [na zdjęciu] to tragikomedia własnego pomysłu, w której o sprawach poważnych staram się mówić w sposób niepoważny, przez śmiech, przez lekkie słowo - mówi o najnowszej premierze reżyser i szef aktorskiej grupy Marcin Kobierski. Sztuka stawia kilka ważnych pytań: co by było, gdyby koniec właśnie nadszedł, czy wszystko mamy pozałatwiane - w sobie, między sobą? - Chyba wszyscy mamy dość nadętych, ponurych wizji. Po prostu potrzeba nam trochę się zrelaksować, a dzięki temu ważne treści łatwiejsze będą w odbiorze - przekonuje Kobierski. I można uznać, że za każdym razem jego założenie doskonale sprawdza się wśród aktorów i publiczności. Bez oceniania Reżyser daleki jest od oceniania, które przedstawienie albo który aktor jest najlepszy, co się udało, a co nie. - Nigdy nie patrzę okiem jakiegoś jurora. To jest za każdym razem najpiękniejsza praca. Każdego